sobota, 11 grudnia 2010

PRZEZNACZENIE

Z przeznaczeniem jest tak, że najlepiej, gdyby go nie było. Skąd mogę wiedzieć, kto jest mi przeznaczony, co jest mi przeznaczone? A jeśli moim przeznaczeniem jest profesjonalne mycie butelek, jeśli mam zostać fajansiarą po prostu [za to najlepszą wśród fajansiar], a silę się na coś więcej? Nawet nie na więcej, a na coś innego po prostu. Bo kto powiedział, że zawodowe konstruowanie informacji to coś więcej/lepiej niż mycie butelek? Może nawet gorzej, mniej?

A jeśli przeznaczony jest mi mężczyzna 10 lat młodszy, bezzębny, no po prostu brzydki jak noc bezgwiezdna? Tak, tak - już was słyszę! że ważne jest wnętrze, osobowość, ple ple ple... A ja szukam urodziwego, w miarę przystojnego chociaż, no takiego minimum męskiego... no dobra - księcia z bajki przecież - wiadomo...

Wypatruję sobie oczy, obrót szyi - 360 st. Cel - starszy, nie młodszy. Jeśli przeznaczony jest mi ów brzydki, to skąd mam wiedzieć, który? Jak go spotkać, jeśli moje serca dwa ślinią się na widok zupełnie inny? Przeznaczenie wali mnie w rogi, głupka ze mnie robi. Ustala z góry, że ma być tak, a nie inaczej. I przygląda się, jak robię z siebie wariatkę, idąc zupełnie inną drogą niż ta, która jest mi pisana.

Dlatego lepiej, gdyby go nie było tego przeznaczenia. A może nie ma go, jeśli w nie nie wierzę? Nie wierzę w ciebie, Przeznaczenie. Prysk - znikło! Teraz już mogę popełniać wszystkie swoje błędy. Popełniać i nie zastanawiać się, według którego scenariusza powinnam grać. Nie ma przeznaczenia, ani scenariusza, ani przypisanej mi roli. Postępuję więc według własnego myślę, według swojego czuję.

Zakochuję się za szybko, ha! i w nieodpowiednich osobach. Piję za dużo, za szybko, za zdrowie. Na zdrowiu mi nie zależy - palę, nie dosypiam i inne głupoty. Lubię je. Te swoje złe decyzje i niedojrzałe wybory. Wszystkie swoje żonate i dzieciate fascynacje/zauroczenia/miłości. Niepotrzebne, pijane rozmowy i smsy. Ciężko pracuję na przyszłe zmarszczki, siwe włosy i wrzody żołądka. To wszystko moje wady. Moje!

Przeznaczenia nie ma. Jestem ja i wszystkie moje błędy i nie-błędy. Spotkałam cię, a ty mnie. To nie przeznaczenie. Zbiegły się jedynie przyjemne i słodkie okoliczności.

7 komentarzy:

  1. no bo...

    życie to nie bajka, nie sen zimowy. życie to wypadkowa decyzji, złości i miłości tysięcy ludzi którzy Cie otaczają i tych którzy sa daleko tak, że nawet na oczy ich nie widziałaś, nie znałaś i z nimi nie spałaś... życie to rachunek prawdopodobieństwa. trafisz ze 6 albo nie trafisz, tak czy inaczej grać musisz. tu nie ma losów których możesz nie wysłać. Tu trzeba wejść za wszystko i podejmować ryzyko jak w pokerze, a jak nie, to inni Ci zabiorą Twoje żetony a krupier odwróci się dupą...
    a jaki z tego morał płynie ?
    trzeba zawsze mieć asa w rękawie...

    ~

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie muszę grać... wiem od jakiegoś czasu, że absolutnie nic nie muszę. Konsekwencje - owszem - będą i mogą być nawet tragiczne [bo jeść też nie muszę]. Ale świadomość, że nie istnieje żaden przymus, daje niezwykłe poczucie wolności i spokoju. Mogę. Chcę. Nie muszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. ej...?

    obraziłaś sie na mnie że już nie piszesz ?

    ~

    OdpowiedzUsuń
  4. straciłam Cię z oczu, a wraz z Tobą wenę..
    nic mnie nie natycha...

    OdpowiedzUsuń
  5. A co jesli ktos wkrada sie w Twoje przeznaczenie i osniezonymi butami Ci je brudzi, a Ty jak glupia walczysz z mrozem, ktory moze stopnieje na wiosne.................

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie lubię, gdy ktoś włazi mi z butami - zwłaszcza ośnieżonymi - w cokolwiek, nawet w nieistniejące przeznaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  7. To je sciagnij przed wejsciem...

    OdpowiedzUsuń

Byle grzecznie