wtorek, 30 marca 2010

MEA MAXIMA CULPA

Słoik ogórków kiszonych, 1,75 tabliczki czekolady, seks z prezerwatywą i z nieznajomym, seks bez prezerwatywy ale ze znajomą i z miłości, przejazd tramwajem na gapę, zjechanie gapy w tramwaju, gapa w fantazjach erotycznych, fanatzje erotyczne bez gapy, morderstwo pająka na ścianie, 10 drinków, bzdur gadanie, bzdur słuchanie, win nie odpuszczanie, idiotów piętnowanie, bluzka z dekoltem, spodnie z dekoltem, marzenie o papierosie, kłamanie o kłamstwach, piwo z sokiem, tequilla z limonką, figa z makiem, zdrowaś Mario łaski bez... więcej grzechów nie pamiętam, żadnego nie żałuję, poprawy nie postanawiam i nie obiecuję.

GONIĆ KRÓLICZKA

- No co tak patrzysz? Niewyraźnie mówię? Przestań łazić za mną jak pies!
- Nie kochasz mnie już?
- A to ja cię kochałam?
- No zeszłej nocy przecież... tak mówiłaś...
- Bo miałeś łzy w oczach i nie chciał ci stanąć. Co się tak przyczepiłeś akurat do mnie?
-Tylko ty mnie nie potrzebujesz.

czwartek, 25 marca 2010

NA SPORTOWO

Niektórzy rano biegają. Ja gram rano w penisa.

poniedziałek, 22 marca 2010

WSPOMOŻE JAK MOŻE

- O Mamucie! Nieszczęście! Nieszczęście!

- ???

- Jestem głupia, brzydka, nic nie potrafię... nikt mnie nieeee chceeee [płacze, oj jak płacze].

- Kochanie, co za bzudry wygadujesz?! Jesteś inteligentna, ładna i zdolna i nikt cię nie chce.

wtorek, 16 marca 2010

TROCHĘ HISTORII

... ekhm ekhm... a było to tak:

Pramężczyzna kochał niezmiernie swą Prakobietę. Kopulował z nią regularnie wśród przytulnych kątów ich wspólnej jaskini. On zarzynał zwierzątka, zbierał grzyby i takie tam; Ona zaś gotowała, zamiatała, a czasem leżała, pośmierdywała i w ten sposób go uwodziła. On szalał zwłaszcza za jej nogami i jeszcze bardziej za tym, co między nimi miała. Oj co to były za nogi - mocne takie, mięsiste i porządnie owłosione. Dbała o futerko swoje najlpiej jak potrafiła. Szczotkowała, wyskubywała żyjątka, nacierała łojem żeby połysk miało.

Pramężczyzna w końcu jednak zaczął mieć swą Prakobietę w dupie i w dupie miał też jej wzorowo owłosione nogi. Spakował tobołek, zabrał dzidę i spieprzył do jaskini obok, gdzie jął zachwycać się nogami i owłosieniem Prasąsiadki.
Prakobieta tymczasem odchodziła od zmysłów. Miotała się po jaskini rzucając drewnianymi miskami, które ni chuja nie chciały się zbić. Ze zgryzoty, smutku i samotności zaczęła łysieć. Zniknął zarost na twarzy, rękach i w uszach, zniknął na nogach, w końcu zostały tylko włosy na głowie i seksowny pasek poniżej pępka. Oj cóż to był za wstyd na Praosiedlu! Jak miała teraz wyjść i pokazać się innym?! Łysa taka, dziwna, inna niż wszyscy. Długie zimowe miesiące klekotała z zimna w pustej jaskini, tępo patrzyła na ich pierwsze wspólne rysunki naskalne. Że jeść nie mogła to i schudła.

Nastała wiosna. Chuda i dziwnie łysa odważyła się w końcu wyjść. W skrócie wyglądało to tak, że jej odwłosione, zgrabne ciało zrobiło furrorę i wkrótce już miała najlepsze wielomaximnogie kopulowania w całej okolicy. Z zazdrości wyłysiał i Pramężczyzna, ale - o dziwo - wraz z jego włosami odeszły wszystkie Pradziwki, jakie kiedyś z łatwością zaciągał do swego barłogu.

Prakobieta odzyskała humor, harmonię i równowagę hormonalną. Niestety - włosy zaczęły odrastać i zmuszona była pracowicie zeskrobywać je czym popadnie [nota bene - to powodowało częste skaleczenia, co wskazywałoby na pierwszego osobnika emo - tzw. Praemo; Prakobieta była też prawdopodobnie przodkiem założyciela Dżilet].

Jakiś czas później w ramach protestu przeciw zabiegom dokonywanym na kobiecym ciele w celu zwabienia samców, kobiety przestały golić nogi - tak powstał ruch zwany feminizmem. Jednak feministki szybko zaczęły wymierać z zazdrości, gdyż mężczyźni dokonywali aktu prokreacji wyłącznie z kobietami ogolonymi. Przestraszone topniejącymi szeregami swej organizacji, postanowiły ponownie sięgnąć po brzytwy itp. Do dziś jednak twierdzą, że robią to tylko i wyłącznie dlatego, że twarde odrastające włoski rwą rajstopy.

NIE DOGODZISZ

- Kocham Cię. Zostań moja!
- Wiesz, ale nie jesteś w moim typie. Ja lubię takich wydziaranych, na motorze...
- To ja się dla Ciebie wytatuuję !
- Fajnie... ale ja nie lubię takich uległych...

ŻYCZLIWA

- Och witaj kochana! Czy ktoś Ci już dzisiaj mówił, że pięknie wyglądasz? Nie? Nic dziwnego... [cmok, cmok]. Chodźmy na lunch. Nie jadasz? To też mnie nie dziwi. No to kawa. Ty pewnie bez cukru?

O.o

ZWÓD I ROZWÓD

Znudził mi się, przestał pociągać, więc się rozstajemy. Po kilku latach wspólnego My - Ja i On mówimy sobie adios. W zasadzie to tylko mówię ja, bo on nigdy nic nie mówi. Przez parę dobrych lat nic - ani słowa. Czasem tylko złowrogo puszczał na ścianie zajączki. Stwierdzam ze smutkiem, że jest tępy.

Tępy i tyle. Kiedyś to tak - oj cięty był jak ja pierdole. Teraz nie dość, że tępy, to jeszcze naciskać zaczął. Kiedyś ślizgał się po temacie, szalał, wycinał wzorki, zachwycał polotem. Teraz matowy i zwyczajnie niepotrzebny. I te jego niewydumane pieszczoty. Ciagle tylko lizanie rąk i ud. Ręce i uda, ręce i uda. Ileż można?

Tak - wiedział, jak mnie ugłaskać, uspokoić, ukoić. Serwował ostre pocałunki, szczypaniem odwracał uwagę od całej reszty. Niczego ode mnie nie wymagał, nie chciał mnie zmieniać. Nie przeszkadzały mu pryszcze, nieogolone nogi, moje zamiłowanie do filmów kategorii B z pościgami i hektolitrami sztucznej krwi. Sztucznej i prawdziwej. Z własnej, nieprzymuszonej woli postanowił nie opuszczać mnie aż do śmierci. I zawsze był wierny. Nie komentował, nie chwalił, nie ganił, ale zawsze był.

Chyba się nie przejął. Jak zwykle milczał. Bez pretensji, bez pytań. Uda i ręce wylizane mam już do bólu. Szyja, plecy, piersi, brzuch, usta - niech teraz te miejsca ktoś poliże. A On nawet nie będzie zazdrosny. I dobrze. Za czas jakiś sprawdzę tylko, czy nie zardzewiał z bezczynności.

niedziela, 14 marca 2010

W ROLI GŁÓWNEJ

Koordynacja i reakcja na szóstkę z koroną.
Lewa ręka do kieszeni - wygrzebałam dychę. Zaraz wcisnę ją jakiemuś małolatowi - niech pilnuje bagaży. Prawa w tym czasie szperała w torbie. Notes? - check. Długopis? - check. Tłum pod urzędem miasta, barykady, pstrykający komórkami przechodnie, wkurwieni kierowcy. Temacik pod samym nosem! Dobry, świeżutki, ciepły news! Pycha.
Szybki krok. Zwrot w prawo, zwrot w lewo. Przez pasy. Mijam jedną grupę. Drugą. Ktoś coś krzyczy. Już prawie jestem przy tłumie pod urzędem. Ktoś krzyczy głośniej. Potykam się o krawężnik. Ktoś się drze. Cholera. To chyba do mnie. Odwracam się...

Na środku skrzyżowania krzesło, na krześle koleś: - Weźcie tę kobietę!
Kamery, wysięgniki, statyści... scena któraśtamktóraś.

Akcja!

BOSKA KŁÓTNIA

Nie rozumiem, czego tu nie rozumiesz! Przecież pomagam najlepiej jak potrafię! A że nie potrafię, to nie pomagam.

piątek, 12 marca 2010

MUZY PADŁY TRUPEM

Świat stoi przed tobą otworem (cóż to za otwór? - myśleć się boję).
Jesteś wielka (przyganiał kocioł garnkowi).
Chwytaj! (chwytam przecież! miętoszę, głaszczę, a tam wciąż mały, smutny korniszonek).

Żadne zaklęcia, żadne czarodziejskie sztuczki, żadne gusła ni zdrowaśki. Nacieranie czosnkiem, skakanie na jednej nodze, plucie przez prawe ramię i rzucanie soli przez lewe - nic nie pomogło. Medytacje, słoik musztardy, świeczki co pachną, kadzidełka co kadzą, kąpiel co puszcza bąble - wszystko zawiodło.

Mózg swędzi. Drapię - nic. Rytmicznie poruszam głową w lewo i prawo - stuka głucho orzeszek. Patrzę w lustro - krew z ucha nie poszła, nie poszedł też dym - więc to jeszcze nie teraz.

Gwałci dziś bezpłodność. Żadne dzieło się nie urodzi.

czwartek, 4 marca 2010

LACHY NA STRACHY

Nie nie! Nie! To nie tak! Nie boję się. Wcale się tego nie boję. To mnie nie przeraża. Nie przeraża... Boję się tylko strachu. Strachu, który na pewno przed tym nastąpi. Nie przeraża mnie więc to, tylko to mnie przeraża, że przed tym nastąpi ogromny strach. Boję się więc samego strachu przed tym, a nie samego tego.