Świat stoi przed tobą otworem (cóż to za otwór? - myśleć się boję).
Jesteś wielka (przyganiał kocioł garnkowi).
Chwytaj! (chwytam przecież! miętoszę, głaszczę, a tam wciąż mały, smutny korniszonek).
Żadne zaklęcia, żadne czarodziejskie sztuczki, żadne gusła ni zdrowaśki. Nacieranie czosnkiem, skakanie na jednej nodze, plucie przez prawe ramię i rzucanie soli przez lewe - nic nie pomogło. Medytacje, słoik musztardy, świeczki co pachną, kadzidełka co kadzą, kąpiel co puszcza bąble - wszystko zawiodło.
Mózg swędzi. Drapię - nic. Rytmicznie poruszam głową w lewo i prawo - stuka głucho orzeszek. Patrzę w lustro - krew z ucha nie poszła, nie poszedł też dym - więc to jeszcze nie teraz.
Gwałci dziś bezpłodność. Żadne dzieło się nie urodzi.
piątek, 12 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:D
OdpowiedzUsuń