środa, 30 grudnia 2009

NA KONIEC

Tym razem rozsądne nic. Tym razem w dupie manie, list nie spisywanie, postanowień nie robienie.

Fajki rzuciłam już w sierpniu.
Dietę zmieniłam w okolicach listopada.
Ruszać zaczęłam się w grudniu.
Praca, jak będzie, to będzie; jak nie, to pozostanie haniebny zawód - córka.
Kwestie uczuciowo - damsko - męsko - seksualno - dyrdymałowo - bzdurowe niech leżą na poboczu i kwiczą. Opuszczam na nie kurtynę milczenia i pogardy.
Nowy rok niczym mnie nie zaskoczy.

Choć chciałabym życzyć wszystkim samych ochów i achów i cudów na niebie i ziemi, to zdroworozsądkowo się powstrzymam.
Niech będzie nudny jak poprzedni.
Żeby były porażki, które można przełknąć.
Żeby była odwaga kopnąć chamstwo w dupę.
Żeby starczało do pierwszego.
Żeby ktoś w końcu wymyślił cudowny środek na cellulit i łysienie plackowate (i żeby rozdawali go za darmo).
Żeby samcom chciało się szukać babskich stref erogennych i żeby ambicje życiowe samic wykraczały poza ślub, gromadkę dzieci w małym białym domku i łysawego acz poczciwego męża z oponką i włosami w uszach.

Tego wszystkiego plus morderczego kaca dnia następnego (bo jak rzygasz, to znaczy, że żyjesz) życzę ja - Natka Boska.

sobota, 19 grudnia 2009

BOSKA PRAWDA 3

Dlaczego singiel znaczy gorszy? Bo są rzeczy, kórych nigdy nie zrobi w pojedynkę. Nigdy sam nie poliże się po łokciu.

środa, 16 grudnia 2009

BOSKA PRAWDA 2

- Jakiego jesteś wyznania?
- Żyd..ale nie praktykujący, a ty?
- Niepraktykująca dziewica.

SINGIEL, CZYLI SPECJALNEJ TROSKI

Jeden z trójmiejskich portali postanowił zatroszczyć się o sylwestrowe plany osób bez pary, czyli tzw. singli. W skrócie brzmi to następująco:
Drogi, acz nieszczęśliwy singlu: zostaw chrupki, wino i pilota od TV, porzuć plany spędzenia „sylwestra z jedynką” i nie roztrząsaj tego, że na parkiecie wśród tańczących par będziesz wyglądał i czuł się jak frajer. W Trójmieście jest mnóstwo ofert, które pozwolą spędzić ci tę jedyną w roku noc w towarzystwie osób równie pokrzywdzonych przez los.

Możesz stopić się z nimi w ciemnościach kinowej sali i wziąć udział w sylwestrowej nocy kinowej – ponoć nic tak nie łączy jak chrupanie popcornu i siorbanie coli (każdy w swoim kinowym fotelu), pośmigać na łyżwach – może na kogoś wpadniesz (dosłownie) lub kiedy odmrozisz sobie to czy owo odratuje cię przystojny lekarz/lekarka i będzie to początkiem wielkiego love story; możesz też iść na jedną z wielu imprez organizowanych specjalnie dla singli... tu brak namiarów, konkretnych miejsc i wskazówek, ale autorzy zapewniają, że takich singlospędów jest mnóstwo! Idź do SPA – potaplaj się za grubą kasę w błocie lub jacuzzi, a około północy w zaciszu sauny parowej sam odliczaj sobie ostatnie 10 sekund starego roku. Jest jeszcze oferta ciekawa, co zupełnie niezrozumiała: kurs fotografii dla singli. Że niby można robić zdjęcia inaczej, niż samemu? Że niby istnieje sprzętowy, fotograficzny tandem? Nie, nawet nie staram się zrozumieć. Dodam tylko, że nie znalazłam lepienia garnków dla singli, wyplatania makramy czy kursu technik decoupage – dla singli rzecz jasna.
Nie znalazłam też sylwestra dla poligamistów, dla osób z trądzikiem, dla tych z nieudaną trwałą ani dla mańkutów. Pozostają im chrupki, wino i TV.

wtorek, 15 grudnia 2009

BOSKA PRAWDA 1

- Uwielbiam ten stan – ze sobą sam na sam. Nie trzeba golić nóg.
- No co ty? Lubisz te małe kłujki, które drapią i swędzą jeśli nie potraktujesz ich maszynką?
- Oczywiście, że wolę gładkie nogi; ale samo golenie jest udręką.
- To niech Ci facet ogoli.
- No co ty! On myśli, że gładkie nogi są na stałym wyposażeniu, dar od matki natury. Wierzy w to równie gorliwie jak w to, że kiedy spędzamy wieczór w babskim gronie, urządzamy w samej bieliźnie wojnę na poduszki.

czwartek, 10 grudnia 2009

JUŻ NIC NIE JEST TAKIE, JAK KIEDYŚ

Miało być fajnie, wyszło jak zawsze.

Klawiatura, monitor, RedTube Home of Porn - okropna nuda mnie zwyciężyła.
Dłużyzna mi się dłuży, wybieram więc 5 – minutowe mini arcydzieło z blondynką w roli głównej.

Minuta 1. i 2. – bohater z zawzięciem pracuje przy kroczu bohaterki. Małe językowe tornado, ona omdlewa, on dumny z siebie.

Minuta 3. – dają sobie buzi, trochę majstrują przy jej piersiach [o dziwo – prawdziwe – miłe zaskoczenie i orzeźwiająca odmiana].

Minuta 4. – Pan w Pani. Niezmordowany, skoncentrowany.

Minuta 5. – zbliżenie na twarz bohaterki... dziwny grymas...dziwny skowyt... chyba zachwyt... nie wiem, co to, ale śmieszne...komiczne...cholera, dziewczyno przestań, bo wszystko mi psujesz!... i po atmosferze. Opadł mi ;-(

ZALEŻY

Czy aby na pewno dokładnie ogoliłam nogi? [wygina gimnastycznie nogę, aby sprawdzić stan owłosienia w górnych, tylnych partiach ud]
Włosy OK.... trochę tłuste, ale będzie ciemno, będą wyglądały na jedwabiste i błyszczące.
Jelita mi wariują. Co zrobić? Kibel? Ale on zaraz przyjdzie, nie zdążę wywietrzyć. Nie chcę też, żeby mi się przelewało i burczało, kiedy w końcu zacznie całować i się dobierać... oby się już w końcu dzisiaj dobierał! Jeszcze nie próbował – gej czy co? Wkładka! – wyjmij wkładkę! Jeszcze pomyśli, że okres mam jak wymaca wkładkę w majtkach. Czy majtki aby nie dziurawe? Nie...ale sprawdzę raz jeszcze. Czerwony lakier jest chyba zbyt wyzywający. Na dłoniach w porządku, ale na stopach? Lepiej zmyję. Albo nie – nie zdążę pomalować raz jeszcze. Trudno, zgaszę światło zanim zdejmę skarpetki. A rano schowam stopy pod kołdrę. A jak rano nie będzie o czym gadać? To skoczę po bułki i włączę TVN24. Polityka wesoło rozładuje atmosferę...
Podać mu rękę, cmoknąć w policzek? Poczekać, aż on cmoknie? Nieee... jak już przejmie inicjatywę, to jeszcze pomyśli, że może mnie zdominować. Powiem „Cześć, fajnie Cię widzieć” – banalne, ale bezpieczne. A gumki? Gdzie gumki? Pod poduszkę? Obok łóżka? Trochę ostentacyjne... Ile ich? 3... powinno starczyć. Jeszcze żel. Pewnie się zestresuję, a wtedy zawsze wysycha mi pochwa. Suchota w takiej chwili, to byłaby porażka. No gdzie on jest? Już 4 minuty po czasie. Zaczynam się pocić. Cholera. Plamy pod pachami?! Fuck. Szybko, gdzie ta zielona koszulka?!

[Dzwonek do drzwi. Ona wciąga brzuch, w ostatniej sekundzie zrzuca kapciochy w różowe kotki. Skarpetki bez dziur –ufff...]

- Ooo Mała – masz szcześciopaka! [babka z klasą – nie ma co].

wtorek, 8 grudnia 2009

SZTUKA ABSTRAKCYJNA

Przepyszną ucztę humorystyczną musi mieć bóg, który nas stworzył; siedzi gdzieś w loży
vip-owskiej, w pierwszym rzędzie, na podgrzewanym stołku i z politowaniem chichra się trzęsąc obfitym tłustym brzuszyskiem.

O jeny – dlaczego jesteśmy tacy brzydcy?!

Każdy jeden z nas – a fe.

Z niedoborem włosów na głowie, z nadprogramowym owłosieniem w uszach, nosie i pod nosem, z szerokimi porami, wypryskami, tłustą, bladą bądź spaloną słońcem cerą, z oczami podpuchniętymi, podsiniaczonymi, przekrwionymi, za małymi, wyłupiastymi, z zezem zbieżnym i rozbieżnym, z krótkimi szyjami, za małymi/za dużymi głowami, za grubi, za chudzi, z nienaturalnymi lokami, z nienaturalnymi pasemkami w przetłuszczonych/przesuszonych włosach, z nosami za dużymi/za małymi, zadartymi, haczykowatymi, z zębami żółtymi/kremowymi/ krzywymi, z próchnicą, z obgryzionymi paznokciami, z paznokciami nie obciętymi, z tipsami, z krzywymi kolanami, z małymi piersiami, z piersiami obwisłymi, z ginekomastią, haluksami, z brodawkami na nosie, spoceni, broczący wydzielinami różnej konsystencji, koloru i woni...

Na szczęście prokreacji zawsze można zamknąć oczy, zgasić światło i myśleć o podatkach i głodzie na świecie.

SEX-MIX

Będę mówił płcią dominującą na chwilę obecną. Dzisiaj jest to płeć męska, gdyż męski pierwiastek w sobie posiadam. I choć narządy rozrodcze moje są absolutnie żeńskie, to potrafię być niezłym chujem.

Tak jak on stawiam się – czasem niespodziewanie. Potrafię też w momencie wielkiego wzruszenia pluć jadem . Jestem najważniejszy, dumny i blady. Rosnę, to znów kurczę się i chowam. To wokół mnie właśnie kręci się ten cały świat. Mogę być miły i dać rozkosz, potrafię skrzywdzić.

Tak – czasem jestem chujem.

Także samiec element płci przeciwnej posiada...przekonujemy się o tym, kiedy zachowuje się jak pizda... szkoda wielka.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

SYNDROM SYRENY OKRĘTOWEJ

- I wiesz, koło mi poszło, lewarka nie miałem... a potem jeszcze zgubiłem portfel
- Mhm...aha..
- ...wtedy przyszedł Karol... strasznie się na niego wkurwiłem...
- Aha...mhm [przechylić głowę, zrobić zaciekawioną minę]
- ...zieloną chciałem, bo niebieską i czerwoną już mam, ale tu kompletnie nic nie można kupić – zero wyboru...
- Tak tak..
- ... zrzucić parę kilo, bo na siłowni dawno nie byłem, czuję się jakiś spuchnięty...
- No co Ty, świetnie wyglądasz
- Daj spokój, przecież mam lustro... robota – głównie papierkowa... maile i jeszcze parę maili...
- Mhm... aha [zrzucić niewidzialny pyłek z jego ramienia i niechcący dotknąć kolana wciąż udając zainteresowanie]
- Ech, czasem trudno być supermanem...
- Aha...mhm [kiedy Ty w końcu zdejmiesz te spodnie!?]

piątek, 4 grudnia 2009

BAŚŃ Z 1001 PIJANEJ NOCY

Zachwyca mnie coweekendowa, imprezowa, knajpiano-klubowa, rozerotyzowana hucpa. Tabuny hormonów wlewają się do ciasnawych bądź wielce przestronnych i absolutnie snobistycznych pomieszczeń i rozpoczynają rykowisko.

Estrogeny trzepoczą sztucznymi, utytłanymi na czarno rzęsami i w udawanej obojętności i chłodzie praktykują amerykański odrzut falujących grzyw. Wilgotne, wydęte usta, rozbujane biodra, ogolone nogi, pachy i inne zakamarki. Zasada ‘mniej znaczy więcej’ nie obowiązuje. Mniej oznacza pozostanie anonimem w tłumie, mniej oznacza pozostanie głodującym przegranym wśród nienasyconych samic. Więcej piersi, więcej pup, więcej loków, więcej szczebiotu, chichotu, zalotu i polotu.

Testosterony żałośnie prężą sylwetki, wciągają brzuchy i siadają w szerokim rozkroku wystawiając na widok to, co kochają najbardziej – swoich naładowanych spermą lepszych siebie. A kto ma małego, ten wie, że należy wcisnąć do tylnej kieszeni wąskich spodni gruby portfel – w ten oto sposób uwaga zostaje odwrócona, samice oszukane. Testosterony rozglądają się, węszą, polują. Wieszają na szyi pewność siebie i zakładają kubraczki samców alfa.

Zaczynają się rytuały picia, palenia, kręcenia biodrami, łapania za pupy, posyłania długich spojrzeń, wymiany numerów telefonów, stawiania drinków. Mnóstwo zaklęć, czarów, czarnej, seksualnej magii.

Wszystko po to, żeby rano z bolącą głową przekonać się, że wróżka, która nas oczarowała w rzeczywistości jest czarownicą, a magik, który wyciągał kwiaty z kapelusza, to mały złośliwy troll z garbem.

czwartek, 3 grudnia 2009

O KRÓTKIEJ NIE-MIŁOŚCI

„... i nie opuszczę cię aż do śmierci”... przechyliłam się przez brzeg łóżka i zwymiotowałam do własnego kapcia. Cała zawartość mojego żołądka zmieściła się w jednym papuciu (rozmiar 37), gdyż dbam o linię i wieczorem zjadłam tylko małego pomidorka i odrobinę mozzarelli. Czerwonobiałożółtawa papka chwilę zajęła moją uwagę – gdzieniegdzie widziałam małe zielone kropeczki – bazylia.

Obok leżał On. Przyjrzałam Mu się z tą samą ciekawością, co przed chwilą wyrzuconej zawartości własnego żołądka. Ładny, ale jeszcze nie przystojny - spał sobie w najlepsze nie mając pojęcia, że przed chwilą związał się ze mną na resztę życia. Wzdrygnęłam się.

Regularne rysy twarzy, ciemny zarost, pourlopowa opalenizna. Zdecydowanie dobry materiał genetyczny. Spał w tym łóżku parę razy więcej niż raz, więc o parę razy za dużo.

Czekając, aż się obudzi, ze zgrozą patrzyłam w przyszłość. A ta mściła się na nim okrutnie. Brzuch puchł mu z każdym miesiącem, fragmenty bujnej czupryny regularnie zostawały w wannie. Jeden męski członek do końca życia? Jeden i ten sam?! No...może ten sam, ale nie taki sam. W końcu przecież zacznie marszczyć się, kurczyć, wysychać i już tylko żałośnie zwisać pośród aureoli siwawych włosków. Zadbane, gładkie dłonie pokryją się starczymi plamami, a miejsce zapachu drogiej wody toaletowej zajmą duszące kulki na mole.

Wierciłam się i pochrząkiwałam z nadzieją, że szybko się obudzi. Pot spływał mi po plecach i lądował w rynience między pośladkami. Nerwowo poprawiałam poduszkę i kręciłam stopą pod kołdrą. W końcu przeciągnął się leniwie i obrócił na plecy unosząc dumnie kołdrę w okolicach krocza. Wczoraj ją prałam, a on maże mi po niej bez żadnej żenady!
- Chcesz kawy? – zapytałam mając nadzieję, że szybko wywabię go z betów i w końcu z mieszkania. Kiwnął potakująco głową z dumą przyglądając się swojej goliźnie.

Senna mara wypchnęła mnie pędem w stronę kuchni. Wsunęłam jednego bamboszka, wsunęłam drugiego...i dziwne ciepło na stopie zemdliło mnie jeszcze bardziej, niż wizja, że On nie opuści mnie aż do śmierci.

HISTORIA Z DUEP’Y WZIĘTA

„Czy Ty mnie kochasz?” – zapytała mama tatę tej nocy, kiedy poznali się w Duepa i od razu pokochali. „Ale tylko w pupę” – odpowiedział tata, po czym jął kochać mamę długo, namiętnie i na różne sposoby. Nie było to niepokalane poczęcie, raczej bardzo pokalane, a na pewno poczęcie na kolanach. Bo oboje na kolanach klęczeli i rytmicznie odmawiali „O boże, o boże” coraz głośniej ekscytując się tamtą piękną i spojoną tanim winem nocą. I z tego właśnie po-kolanego poczęcia wzięłam się ja – Natka Boska.

Mama ma na imię Marianna i nigdy nie żałowała, że mnie na świat wyparła. Tatko na imię ma Zeus - duży jest, siedzi na górze i czasem rzuca gromami, a gdy dowiedział się, że się pojawię, bardzo był rad. I tak sobie żyjemy od zawsze i opiekujemy się sobą wzajemnie: Marianna Boska vel Mamut, Zeus vel Big Z oraz ja – Natka Boska vel Natka Boska.

Mamut jest tym rodzajem rodzica, któremu trzeba przypominać, że dziecku należy się kara. Mówię więc czasem „Mamucie, paliłam zakazany owoc, a raczej jego liście; ukarz mnie proszę, gdyż to wychowawcze i zyskasz tym sposobem autorytet”. Wtedy Mamut robi kwaśną minę, przewraca oczami, trzy razy ciężko wzdycha i ciężką ręką z jeszcze cięższym sercem rozsypuje w pokoju groch, na którym później klęczę sobie z radością. Przyjemnie się tak klęczy i rozmyśla o pysznych grzechach młodości, za które ponosi się absolutnie zasłużoną, zadaną przez Mamuta karę. Kiedy już naklęczę się za swoje, Mamut pędzi do kuchni i ze skruchą piecze jakieś pyszności – a to z jabłkami, a to z truskawkami. I tak siedzimy potem w pachnącej kuchni i wymieniamy receptami na złamane serce i wrastające paznokcie...