czwartek, 13 stycznia 2011

ROZCZESAĆ KOŁTUNY

To stan umysłu. Duchowe ubóstwo. Moralne kalectwo. W lustrze widać kołtuny. Trzeba dobrze spojrzeć, przyjrzeć się pełnym, wykrzywionym ustom, zajrzeć w żółte i puste oczy. Najgłębsze to nieszczęście odmawiać szczęścia szczęśliwym. Najgłębszy niepokój gdy odbiera się spokój spokojnym. Trudny balans na wąskim horyzoncie, na cienkiej linie przyzwoitości, na nitce dobrej woli. Skołtuniły się włosy na głowie wątłego umysłu.

Rodzina Dulskich zaprasza na obiad. Będziesz daniem głównym. Pokroją na kawałki, posolą, popieprzą, wbiją noże i widelce, przeżują, połkną... zatrują się i w mękach będą rzygać. Niestrawność to kara za kąsanie ciężkostrawnego mięsa. Za żucie twardych włókien. Za szarpanie tytanowych żył. Picie cudzej krwi grozi potępieniem i karą wiecznego ognia. Więc płoną teraz Dulscy - ze wstydu? z żalu? z nienawiści? Kurczą się w mękach, bo w krwi było żywe srebro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Byle grzecznie