czwartek, 13 stycznia 2011

BALON

Nadmuchał się balon. I rośnie i rośnie... już prawie pękł. Na krótko wstrzymany oddech. Na bezdechu czas. Pomylenie? Pomyślenie.
- Nie pękaj, balonie.
- Nie pęknę, jeśli mnie nie rozdmuchasz.

Dynda smutny balon na cienkiej nitce. Ani wydymany, ani wolny. Balon zawieszony między nią a nim, balon szarpany podmuchami. Trzymają za sznurek i ona i on. I czyj jest ten balon, i co w tym balonie? Czy dużo czy mało? Na raz dwa trzy zamknęli oczy. Wypuścili powietrze z nadętych płuc i sznurek z zaciśniętych pięści. Poleciał okrągły lekko i z zadumą. Oczy otworzyli. Patrzą z ciekawością to na siebie, to na balon czerwony. Płuca lekkie, pięści wolne, oczy uśmiechnięte. Widzą go: jak dryfuje, wolny taki, balon szczęśliwy. Baloniku nasz malutki rośnij duży, okrąglutki. Powoli rośnij, pod spojrzeniem cierpliwym i wyrozumiałym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Byle grzecznie