poniedziałek, 16 sierpnia 2010

WCIĄŻ CHLOE

Zatoczyło się koło. Z punktu A do punktu A. Daleka to była droga. Trochę małego Muzeum Sztuki z Jednym Tylko Eksponatem nikt już nie odwiedza. Pusta, zrelaksowana głowa. Z cokołu pośrodku kryształowej sali spadł posąg z zielonymi oczami. Dwie gwiazdy odleciały do gwiazd. Gole ściany, zakurzone półki za brudnymi szybkami. Gipsowy pył i resztka włosów. Sprawy do pozamiatania. Spacer w starych kapciach po stęchłych korytarzach niepamięci. W wazonie zrobionym ze słoika śmierdząca woda po sierpniowym słoneczniku. Smutny kustosz na bezrobociu. Wypatroszona pluszowa miłość - została garść waty i dwa guziki niby misiowe oczy. Metalowe tętno na metalowym łańcuchu, dwie talie uśmiechniętych zdjęć.

Zatoczyło się koło. Z punktu A do punktu A. Pijana noc obrażona, pijana noc uśmiana. Noc za rękę złapana, noc za rękę prowadzona, noc nieśmiało całowana. Pachniało starym, znoszonym swetrem. Swetrem niewygodnym, swetrem sfilcowanym. Było za gorąco na utkane z sentymentów i wspomnień rękawiczki. Było za późno na szczerość do bólu. Było w sam raz na zapomnienie, przebaczenie, wymioty i sen co śpi sam. Jest grób pewnego czasu. Na nim gleba żyzna odpadkami chwil prawdziwych. Tam kiedyś urośnie nowy, zielony pęd. Nauczyć się nie wierzyć i nie czekać na wskrzeszenie.


4 komentarze:

  1. Cynik wystygł, wynik mistyk?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wciąż Chloe, wciąż Hubert, wciąż cynik ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam jakieś takie wrażenie, że jest nadzieja. A to wszystko oczywiście hipotetycznie bo raczej Ciebie nie znam :)

    OdpowiedzUsuń

Byle grzecznie