czwartek, 18 listopada 2010

MALI I WIELCY

Ten małpi gaj, małpi raj, cyrk nie mój i małpy też nie moje.

Ta błazenada, prężenie wszystkiego do napięcia ostatecznego. Te mózgu wzwody, sprytu korowody. Spuszczanie ze smyczy języka, który rzuca się na ufne moje/twoje/niczyje ja. Chodź, pogramy w zbijaka granatami. Biegaj pajacu, za to ci płacą. W wieku najsłuszniejszym, prokreacji mistrz, wiary łatwej żongler. Król mojej próżności, kucharz głodu, ogrodnik sabotażysta. Mały taki, że na palcach staje, kiedy kluczem chce sięgać do dziurki. Ale w lustrze własnym wszystko jest większe, wszystko piękniejsze. Tylko w swoim lustrze przeglądam się, miła.

Nie płacz, kochanie, jutro też będziemy puści. Obiecam ci, zawsze będę szybki. Myśleć i mówić, dawać i zabierać szybko. Jedz mi z ręki, to takie seksowne. Ja - pan wielki i mądry, pan pępka twojego świata. Ty pijesz, ja biję. Będziemy szczęśliwi w osobnych obietnicach. Przyrzekam, że się nie spuszczę aż do śmierci. Nie w tobie, dziecino. Na miód i mleko trzeba zasłużyć. Potrafisz zasługiwać? Lubisz zasługiwać? Nie będę patrzył na ciebie za darmo. Ty taka mała, taka mała... i ja - król królestwa swojej głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Byle grzecznie