Wybudowałam chatkę piernikową. Piękna to była chatka - słodka, pachnąca, kolorowa. W środku ciemnego lasu, z dala od ludzi, hałasu, ciekawskich spojrzeń i wścibskich nosów. Tylko ja, wrony, kruki i mój czarny kocur Pucek. Czasem zajrzał jakiś pająk, jaszczurka, nietoperz. Byłam kobietą szczęśliwą, spełnioną. Czytałam książki, pichciłam zupy, czasem eksperymentowałam z trawką. Starzałam się z godnością, bez presji bycia wiecznie młodą, bez operacji plastycznych nosa, bez usuwania brodawek, liftingu piersi i zajęć korekcyjnych na krzywy kręgosłup. Spacery po lesie, rzucanie w kota jarzębiną, lukrowanie dachu. Suszyłam pokrzywę na zimową herbatę, robiłam naszyjniki z kurzych łapek. W chwilach wieczornej nudy wykurzałam myszy z dziur i patrzyłam jak Pucek w pogoni za nimi dostaje kota.
I żyłam tak w błogości i leśnej ciemności do dnia, gdy przyszli O n i. Mała, krzykata dziołcha w warkoczykach i jej chudy, złośliwy brat. Ciągnął ją za te dwa jasne ogonki, a ona gryzła go w rękę. Popychali się, deptali sobie po butach, krzyczeli aż mi się Pucek za piecem schował. W okna mi pukać zaczęli, od czarownic wyzywali, języki pokazywali... i stało się - pożarli część mojego pieknego domu. Tego, który z takim trudem piekłam, ozdabiałam, kóry tak kochałam. Zniszczyli dom, podeptali bezpieczenstwo i wytknęli w garbaty nos, żem brzydka. Hormony mi zawirowały, cukier skoczył, oko zbielało. Miotłą chciałam pogonić, to mnie za kiecę ciągnęli, kapelusz z głowy strącili...
Nie byłam sobą, amok jakiś... zwabiłam ich do izby, wrzuciłam do pieca. Teraz ludzie palcami wytykają, mówią, że to zła kobieta była. A ja? - Nie. Nie czuję się winna. Zniszczyli mi życie.
Baba Jaga
środa, 9 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Byle grzecznie