Pachniało leniem śmierdzącym, małymi dziećmi, mężczyznami dojrzałymi fizycznie, balsamem kakaowym, przetrawionym alkoholem, wytarzanym w błocie psem. Spaloną na popiół skórą, papierosami z jego ust, kiblem w PKP, kisielem owocowym i wędzoną rybą. Pachniały pieprzyki na plecach, włosy wymoczone w chlorowanej wodzie i pizza jedzona na zimno. Okrągłe lizaki z każdej kieszeni, lody z dżemem, ogórki kiszone z miodem i jabłka z zielonym octem. Pachniało kwaśno lekkim zboczeniem, świeżą klimatyzacją i herbatą na odchudzanie. Brudnym jeziorem, rozgrzanym silnikiem, tabletkami na ból gardła i miętową gumą do żucia. Pachniało starym olejem do smażenia frytek, zmywaczem do lakieru, lakierem czarnym i niebieskim. Pachniało modnymi wodami zamkniętymi w butelkach, koszulą w kratę, kremem na zmarszczki, twardymi nektarynkami i muszkami owocówkami. Pachniały dropsy na uśmiech, znoszone sandały, szalik w groszki i mokry kot na drzewie.
A teraz coś jakby szambo...
poniedziałek, 6 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Byle grzecznie