Taki pancerz jest solidnym odzieniem. Lekki, ciepły, bezpieczny i uniwersalny. Wszystko się od niego odbija i wszystko po nim spływa. Przez pancerz nie przenika nic złego [a dobrego?]. Pancerz trzeba sobie misternie samemu utkać, żeby był wygodny i idealnie dopasowany.
Bierzemy nitki wdupiemania i nicnieczucia, włóczkę cyniczkę, guziki obojętniki i łatki olewatki. I zaczynamy szyć. Ściegiem asekuracyjnym, zbrojnym, ofensywno-defensywnym łączymy wszystkie elementy. Kto chce, może dodać koronki z ironki. Zimą - żeby cieplej było i łatwiej się go nosiło - skuteczna jest podpinka z mocnego drinka.
piątek, 29 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Natka Boska! Ulubiona!
OdpowiedzUsuńrumieni się pąsowo ;)
OdpowiedzUsuń