- Boli? - zapytał barman patrząc i jakby współczując.
- Tylko wtedy, gdy się śmieję - odpowidziałam udając, że nie wiem o co chodzi.
2 Żywce, 12 złotych i kątem oka jakby ktoś znajomy... i śmiałam się i udawałam, że wcale nie.
- Daj spokój, to bardzo zdrowe - przekonywała Mała i głaskała czule po nerkach.
- Nienawidzący są widzący. Widzisz więcej niż cała napita reszta - Mała nie odpuszała.
A przecież byłyśmy równie nieczeźwie co nietrzeźwie. Nie przejmowałam się, bo po co. W domu czekał on - Scyzoryk scyzoryk tak na mnie wołają. Kochanek doskonały: ostry, bezlitosny, głuchy i cięty. Zimny, małomówny ale skuteczny. Niezawodny.
- Zapadniesz się dzisiaj? - nie dawała za wygraną.
- Nie bardziej niż zwykle - odpowiedziałam tracąc z oczu jego, siebie i całą gówno wartą resztę.
niedziela, 31 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Byle grzecznie