sobota, 30 stycznia 2010

PODRÓŻE NOCĄ

Mamut postawił przede mną talerz z ogromny stekiem, pieczonymi ziemniakami i smażoną cebulką. Zamrugałam ze zdziwieniem i chwilę przyglądałam się zawartości talerza. Przeniosłam wzrok na Mamuta, znów na talerz, na Mamuta... czy to już to? Czy juz zaczęła przekwitać i dlatego robi takie dziwne rzeczy? Co to mięso robi w moim obiedzie?
Zeus przyglądał się swojemu kawałkowi padlinki i wnikliwie analizował i porównywał rozmiary mojej porcji z jego własną.

Ku mojemu wielkemu zaskoczeniu bezwolne zaczęłam kroić swój kawał mięcha i przyglądać się wypływającej z niego cieczy. Żołądek fiknął koziołka. Pierwszy kęs...drugi... trzeci.
Wygrzebałam cebulkę i pieczone kartofle. Stek odsunęłam na bok. Nie dam rady. Mamut skrzywił się i przewiercał mnie wzrokiem.

Nagle huk i warczenie. Zerwałam się od stołu z ulgą porzucając posiłek. Za oknem kosiarki i koparki przebijały się przez teren wokól naszego domu.
Puk puk. - Dzień dobry. Nie chcieli państwo sprzedać domu i terenu za wcześniej proponowaną kwotę, teraz musicie oddać teren za darmo i wyprowadzić się w ciągu pięciu minut. Buldożery nie będą czekały aż opuścicie budynek.

Rzuciłam się do pakowania. Pięć minut? Co zabrać? Książki? Tak - te z biblioteki najpierw inaczej zapłacę karę. I notatki na egzamin bo inaczej obleję. Komputer, trochę ubrań. Dokumenty! Gdy w amoku biegałam po domu, Mamut siedział na łóżku i tępo patrzył w ścianę. - Mamucie, pakuj się! - krzyknęłam. Warczenie za oknem przybierało na sile. - Żyjemy w kraju bezprawia - mamrotał Zeus przeżuwając resztki obiadu.

Pod dom podjechał dżip full wypas. Elegancki starszy pan w środku. Wybiegłam przed dom machając rękam i przeklinając wszystkie niesprawiedliwości tego świata.
- Co to?! Jak to?! Tak nie można! Uczciwych obywateli chcecie, że tego...tamtego.. - ksztusiłam się gniewem i śliną.
- Miła pani, czy zechciałaby mi pani udzielić rady? Mam 60 lat i wciąż mieszkam z mamusią. Uważam, że to już lekkie zboczenie i trochę mam nawet zryty beret, czy mogłaby mi pani udzielić rady i wskazówek, jak wyjść z tej sytuacji?
Podrapałam się po głowie.
- Tak, znam dobrego specjalistę i sama też mogę pomóc - zaczęłam zaskakując samą siebie.
- Widzi pan, problem pana polega na tym...

Dryyyyyyyyyynnnn.... budzik zaatakował, usiadłam z wrażenia na łóżku. 15.27.. czas zacząć dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Byle grzecznie