środa, 5 października 2011

MAŁGORZATA

Małgorzata ma dziś jasne myśli. Niebo posiniało i dusi się, a ona ma myśli wbrew niemu. Pochylona nad brązowym stołem oddycha lekko, palec oblizuje i przykleja pyłek z cukru. Małgorzata je galaretkę z wiśniami. Chłodna galaretka kładzie się na języku. Małgorzata rozgniata językiem wiśnie, w ustach rozpuszcza różowe ciało lepkie. Ma ciemne włosy i zgrabny nos. I palce ma długie, wiśnie wpycha pod migdały prawie, lekko się dusi. Małgorzata przekłada kartki białe między palcami i jest taka ładna. Spokojna jest choć wokół szum i trzask i pryski maszyny do kawy. A ona patrzy. Prosto - na bladą dziewczynę z plecakiem. W bok - przez okno na tramwaje i światła. W górę - na komary roztrzaskane przy lampie. Właśnie liże biszkopt. Dotyka językiem miękkiej, wilgotnej powierzchni, sięga po serwetkę. Usta wyciera od soku i szminki. Okruchy strzepuje szybko i lekko. Krzesło skrzypi, Małgorzata nuci ustami pełnymi wiśni i śliny. Ślina cieknie. Małgorzata cieknie. Blada dziewczyna z plecakiem podaje jej swoje palce i ociera śluz z policzka. Wychodzą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Byle grzecznie