absolutnie nic się nie zmieni. Pijacy chlać będą, dziwki będą się puszczać, a dziwkarze za puszczanko płacić albo i nie. Przed każdym koncertem kupisz lewy bilet, w autobusie nie kupisz bo kierowca nie ma biletów lub drobnych lub jednego i drugiego, na korytarzu w bloku wciąż będzie śmierdziało zsypem. Szef będzie mylił twoje imię, podwyżki niet bo kryzys, kryzysowa narzeczona lub narzeczona z kryzysem. Podatek belki wypnie się bladym półdupkiem, nie dostaniesz kredytu ani etatu. Większy czynsz, większy brzuch, większe zakola. Mniej kasy, marzeń i skrupułów. Kot nasika ci do buta, pies pożre kota, odetną prąd.
I żeby chociaż nie padało kiedy będzie wolne.
N.B.